Skutery, pociągi, zupa z Obamą i kawa z jajkiem? To musiało się wydarzyć w Hanoi.
Cześć, Amigos!Jeśli myślisz, że widziałeś już wszystko – poczekaj, aż postawisz stopę w Hanoi. To miasto nie pyta, czy jesteś gotowy. Ono po prostu Cię wciąga, przytula dźwiękiem klaksonów, częstuje bun cha i mówi: „Trzymaj się, będzie jazda!”.
To była moja pierwsza wizyta w stolicy Wietnamu. I wiecie co? Czułem się jak bohater w grze survivalowej, tylko zamiast zombie – trzeba było unikać skuterów. A zamiast broni – miałem aparat i głód przygód.
Wyobraź sobie uliczkę tak wąską, że jakbyś się za bardzo przeciągnął, to zahaczysz o sąsiednią kawiarnię. Teraz dorzuć do tego… pociąg. Tak!To właśnie Train Street – miejsce, gdzie relaks z kawą może w jednej chwili zamienić się w grę: „Uciekniesz czy zostaniesz tapetą?”.
I choć władze raz po raz próbują zamknąć to miejsce, lokalsi mają swoje sposoby. „Come, sit, coffee, safe!” – powiedział mi jeden pan i zaprowadził do kawiarni z widokiem na tory. 5 minut później... ciuchcia sunie 30 cm od moich kolan. Emocje jak w lunaparku, tylko bez pasów bezpieczeństwa.
Wiecie, że w Hanoi był uniwersytet zanim w Europie zaczęto mówić „uniwersytet”?Świątynia Literatury to jak wehikuł czasu do XI wieku – cicho, dostojnie, kadzidła, stawy z karpiami, a wszystko w hołdzie Konfucjuszowi.
To idealne miejsce, żeby złapać oddech i chwilę zadumy. Ja zastanawiałem się tam głównie nad tym, czy Konfucjusz przewidział kiedyś, że jego świątynię będą odwiedzać blogerzy z kamerą i GoPro na kijku.
Hanoi potrafi zaskoczyć. Nagle, spośród palm i neonów, wyłania się gotycka katedra, jakby ktoś teleportował ją z Paryża. Serio, przypomina Notre Dame.I choć katedra to miejsce modlitwy, ja modliłem się głównie o dobrą kawę – na szczęście wokół niej pełno kameralnych kafejek z klimatem i wi-fi.
Wietnam to kulinarna petarda, a Hanoi to jej epicentrum.
Bun Cha – makaron ryżowy z grillowaną wieprzowiną i ziołami. Ja zjadłem to danie w miejscu, gdzie jadł sam Obama z Bourdainem. I chociaż mnie nikt nie filmował, to smak był tak dobry, że zrobiłem sobie selfie z miską.
Banh Mi – bagietka, która krzyczy: „Zjedz mnie natychmiast!”. Z chrupiącą skórką, mięsem, warzywami i tym sosem, którego składu nikt nie zdradza, ale wszyscy chcą dokładkę.
Egg Coffee (Cà Phê Trứng) – kawa z… żółtkiem. Tak, dobrze czytasz. Brzmi jak przepis babci, która nie miała mleka. Ale smakuje jak deser z nieba. Słodko, gęsto, kremowo – espresso z duszą tiramisu.
Chcesz przejść przez ulicę? Zapomnij o pasach, światłach i logice. Zastosuj metodę:„idź powoli jak król i nie patrz w bok”.Skutery ominą Cię z gracją, jakby ćwiczyli balet od dzieciństwa.
✅ Nie zatrzymuj się.✅ Nie cofaj.✅ Patrz kierowcom prosto w oczy. Oni naprawdę to respektują.✅ A najlepiej – przechodź razem z babcią z zakupami. Lokalsi nie ryzykują w nią wjechać. Ty też jesteś bezpieczny.
To miasto przypomina mi rollercoaster bez pasów i z przystankiem na pho.Na początku może cię przerazić, potem rozbawi, aż w końcu... zakochasz się po uszy. W ludziach, jedzeniu, dźwiękach i tym niepowtarzalnym vibe’ie, którego nie da się podrobić.
📽️ Zobacz odcinek na YouTube: 👍 Zostaw łapkę w górę, ✍️ komentarz, i 🔔 subskrybuj kanał, jeśli też chcesz zjeść zupę z Obama style!A może już byłeś w Hanoi? Napisz w komentarzu, co najbardziej Cię zaskoczyło – kawa z jajkiem czy to, że wszyscy jeżdżą na czerwonym?
08-101 Siedlce
3 Maja 51, lok.2